Muszę się do czegoś przyznać, choć często bywam w bibliotece, to naprawdę rzadko jestem tam z dziećmi. Zwykle wpadam po lekturę dla Kuby, lub Idy sama i lecę dalej, czyli do wypożyczalni dla dorosłych. Gdzie też raczej wiem, po co przyszłam i nie spędzam wiele czasu pomiędzy regałami w poszukiwaniu książek, także bibliotekę owszem odwiedzam, panie bibliotekarki bardzo lubię, ale biblioteka nie jest miejscem, gdzie spędzam z dziećmi czas.
To chyba źle, tak sobie pomyślałam, czytając z dziećmi najnowszą książkę z serii Basia wyd. Egmont. Tym razem Basia wraz z innymi przedszkolakami wybrała się na spotkanie autorskie z pisarką książek dla dzieci do biblioteki właśnie. Basia jest zachwycona, bo kocha jej książki…, warsztaty odpowiadają na pytanie: skąd się biorą książki? i o tym, że każdy to coś ma, i wcale nie jest to, jak się domyśla Basia czekolada. Jak zawsze książka o Basi jest mądra, opowiada o tym, że każdy z nas jest inny i każdy z nas tworzy własny świat, bo ma ku temu dość wyobraźni i możliwości, tworzy go na wiele sposobów, zawsze inaczej i po swojemu, a przynajmniej tak byłoby najciekawiej.
I tak, historia kolejna Basi, bardzo ładnie opowiedziana, bo przepadamy za poczuciem humoru autorki i wnioskami jakie Basia ma po przygodach, jakie ją na kartach tych książek spotykają. Tym razem ta historia właśnie, zmusiła mnie do refleksji, pomyślałam sobie, że traktuję bibliotekę jak wypożyczalnię, a przecież nie zawsze tak być powinno. Warsztaty, czas kreatywny dla dzieci, kiedy są ferie czy dni wolne od szkoły. Spotkania z autorami, poznawanie innych czytelników, dzielenie się radością i pasją czytania. Możliwość “powałęsania”się pomiędzy półkami, wzięcia do rąk książek, których już dawno nikt nie czytał. Czas w bibliotece! 
Taki mamy cel, znaleźć czas na pobyt w bibliotece, wszyscy! A gdyby tak nasza biblioteka zorganizowała spotkanie autorskie z autorką Basi…, rozmarzyłam się!
Polecamy wyd. Egmont “Basia i biblioteka”