Pierwszy tydzień ferii spędziliśmy w domu, na kolejny był plan dzieci do babci, a my do kina przynajmniej! Dziś zawieźliśmy dziewczynki do babci, Jakub chory na antybiotyku został w domu. I znów to samo…, ledwie człowiek wywiezie, odda na chwilę w dobre babcine ręce, bo nikt nie robi takiej pomidorówki z własnym makaronem na obiad i tostów na śniadanie, a już mu dziwnie! Dom taki cichy, pusty i duży. Spokój otacza mnie z każdej strony, książka jest, laptop i telefon pod ręką, tylko odpoczywać. Ale ta cisza taka przejmująca, smutek czai się i wyziera z każdego konta. I jak tu odpoczywać, cieszyć się spokojem i brakiem obowiązków codziennych?
Też tak macie? Najpierw się człowiek cieszy, że odetchnie, planuje (ach czego to my nie zrobimy z tymi dwoma czy trzema wieczorami) i oddychać zaczyna głęboko. A kiedy już to ma, to trudno się odnaleźć i jaszcze trudniej wykorzystać tę chwilę daną tylko na chwilę. Nie będę się sama oszukiwać tak naprawdę nie lubię kiedy dzieci nie ma w domu. I niby tego potrzebujemy i my rodzice i nasze dzieci,trzeba zmienić otoczenie, pozwolić dziadkom być dziadkami nie tylko na odległość, ale namacalnie i blisko, nawiązać więź. Ale jak tu odnaleźć?
I nam i dzieciom jest trudno…