Matka na odległość wobec rodzicielstwa bliskości

IMG_20160816_102811Jestem po lekturze artykułu z WO 28 z lipca: Rachunek za wyjazd, o matkach na odległość, tych które wyjechały za chlebem, choć nie tylko. Jestem też po lekturze artykułu z WO 32 z sierpnia: Oświecona, o matce obecnej bezustannie. I muszę się z Wami podzielić moimi przemyśleniami, bo też matką jestem i mam doświadczenia na tym polu, wychowałam się w rodzinie z matką obecną (czyli nie pracującą zawodowo), obserwuję też inne matki-koleżanki.

Wszyscy dostrzegamy rozwój kobiet-matek, walczących o prawa, do czasu wolnego, do dzielenia się obowiązkami, do wypoczynku, do posiadania własnych pieniędzy, do wyrażania własnego zdania. Kosztuje nas to dużo emocji, bo bywa często, że szukanie pomocy wśród najbliższych jest najtrudniejsze.

Spodziewam się, że decyzja o pozostawieniu dzieci z dziadkami, mężem, krewną i wyjazd na wiele tygodni za granicę do pracy, jest potwornie trudna. Nie chciałabym nigdy przed taką decyzją stanąć! Pełna podziwu jestem dla tych mam, które potrafią pogodzić pracę z wychowywaniem dzieci na odległość, przez telefon, skype, przez innych dorosłych: dziadków, krewnych czy nawet nauczycieli. Utrzymanie relacji na odległość, komunikacja z dzieckiem, słuchanie i traktowanie dziecka po partnersku, bo przecież nie sprawdzimy czy robi to, o co je prosimy, zaufanie, że stanie się bardziej odpowiedzialne za siebie (zależy to jeszcze od wieku dziecka). Pozwolenie innym na otoczenie dziecka opieką i troską, oddanie pola ojcu, który może budować na nowo relacje z dziećmi, być im i matką i ojcem. Wszystko to wymaga od matek pracujących daleko od domu, bardzo dużo odwagi i na pewno wiąże się z bólem rozstania. Do tego dochodzi presja otoczenia i wyrzuty sumienia, bo przecież matka ma być obecna przez cały czas, zarządzać domem i dziećmi, prać i prasować, przytulać, czytać książki, gotować, organizować czas, kontrolować, pobudzać dziecko wszechstronnie do pełnego rozwoju.

Jak sobie z tym wszystkim poradzić? Nie wiem, ale jest wiele mam, które mogą nam o tym opowiedzieć, podzielić się doświadczeniem bycia mama na odległość, zapraszam! Koniecznie przeczytajcie też http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53664,20364013,matka-na-odleglosc-to-wciaz-matka-polka.html

indeksI kiedy tak zastanawiam się nad trudem matkowania na odległość, wpada mi w ręce inny artykuł o matce oświeconej, która wszystko robi sama. No czapki z głów, sama urodziła, sama wykarmiła, sama szyje i projektuje ubrania, sama jest wózkiem i pieluszką dla dziecka, sama jest ojcem i matką, w ogóle  wszystko sama, sama, sama…

A tak poważnie, to odważna kobieta, łożysko rodziła trzy dni, rodząc syna czuła, że umiera, ale skoro słonie wiedzą jak się to robi, to czemu my nie? My kobiety… Dalej wszystko zgodnie z naturą, karmienie na żądanie, obecność bezwarunkowa i żadnych ograniczeń, dziecko najlepiej wie czego chce i co dla niego najlepsze, ma niespełna 5 lat nadal karmione jest piersią, bo samo będzie wiedziało kiedy powiedzieć dość! podczas jazdy samochodem może się swobodnie przemieszczać, bo siedzenie unieruchomionym w foteliku to trauma odłączenia od matki, a prawo, czy bezpieczeństwo dziecka, jest niczym wobec prawa natury i miłości. Osobiście zawsze myślałam, że miłość rodzicielska to przede wszystkim odpowiedzialność. Pani Patrycja mówi, że “bycie matką oznacza podporządkowanie ego sercu i potrzebom dziecka(…)macierzyństwo to służba miłości” piękne i oczywiście możliwe, ale tylko w warunkach jakie ma pani Patrycja, czyli jedno dziecko i ojciec świadomie nie zainteresowany ojcowaniem synowi, za to płaci na jego utrzymanie, wystarcza aby mama, mogła oddać się służbie miłości. Nikt się nie wtrąca, żaden ojciec nie ma uwag, babcia jest babcią, ale w granicach wyznaczonych przez matkę, czyli pod jej czujnym okiem…, przedszkole zdecydowanie nie, czyli koledzy rówieśnicy też nieprędko się pojawią. A kochająca matka, nie pani Patrycja mówi o sobie matka wielbiąca, i wielbi swoje dziecko i twierdzi, że nie można kochać za bardzo, no właśnie, nie można? No matki odezwijcie się też wielbicie swoje dzieci? Też chcecie być całym ich światem?

imagesOk, wyobrażam sobie taki szczęśliwy dom, ale nie wyobrażam sobie, jak to funkcjonuje kiedy matka(podobnie jak pani Patrycja) wychowuje dziecko samotnie i musi iść do pracy, czasem nawet po godzinach zostać, ba zwykle na jednym dziecku rodzina się nie kończy, co kiedy dzieci jest dwoje albo i troje? Każde je co innego i o innej porze, ubiera się albo i nie, mama przecież mówiła, że jesteśmy piękni i nie trzeba okrywać swoich ciał. Jemy z podłogi, ziemi i nie przejmujemy się drobiazgami, bo mama mówi, że zawsze mamy rację, czy mamy lat 5, 10 czy 17. Chyba już nie powinnam więcej pisać, bo każdy kto ma więcej niż jedno dziecko doskonale wie, że każdy człowiek to zupełnie różne światy…

Podsumowując: czapki z głów wobec odwagi pani Patrycji, jesteśmy w tym samym wieku. Różnimy się przede wszystkim tym, że ja w obecności i towarzyszeniu dzieciom w życiu korzystam bardzo chętnie z doświadczenia i mądrości innych, przede wszystkim korzystam z pomocy i miłości męża i ojca tychże dzieci, ale i innych ludzi, którzy poprzez doświadczenie po prostu są mądrzejsi…

Trudno być mamą w obecnych czasach, narażone jesteśmy na ocenę, same oceniamy inne mamy, każda chce być mądrzejsza i lepsza, a przecież nie o to chodzi, żadna nie musi niczego poświęcać, nie znoszę tego słowa…, szczęściem jest posiadanie i dbanie o dzieci, towarzyszenie z bliska  a czasem z daleka, dzielenie się miłością z innymi, bo przecież nie jesteśmy jedyni w życiu dzieci, ich świat tylko przez krótką chwilę wypełniamy jako osoby najważniejsze, dzieci nie są nasze…

Oczywiście zachęcam do przeczytania//www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,138929,20499262,czy-rodzice-maja-prawo-wychowywac-dziecko-zgodnie-z-wlasnymi.html

Pozdrawiam wszystkie mamy!

 

8 thoughts on “Matka na odległość wobec rodzicielstwa bliskości”

  1. Nie jestem matką, więc pewnie wywołam burzę 🙂 ALE: moim zdaniem dzisiaj wiele kobiet na punkcie macierzyństwa powariowało – i jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, wpadają z jednej skrajności w drugą. Świata poza dziecięciem nie widzą, a mąż im jakby stoi na przeszkodzie; niby ma wszystko robić, wszystkim się zajmować ale nadal niewiele wie, robi gorzej. Ja widzę tak na serio raczej zagrożenie; umniejszanie roli mężczyzny w realnym wychowywaniu młodego człowieka na rzecz spychania go do roli przewijaka i karmiciela.A to przecież ojciec jest dziecku po 3 r.ż potrzebny już tak na 100% ; ma być wzorem do naśladowania, uczyć życia , i co najważniejsze: BUDOWAĆ SAMOOCENĘ. Ja wokół spotykam masę ludzi; kobiet i mężczyzn, których ojciec nie pochwalił. Matka może nie pochwalić, ale gdy ojciec milczy, jest źle. I to się ciągnie latami i niszczy życia kolejnych osób (rodziny, podwładnych, przypadkowych ludzi, partnera życiowego) .
    Miłość polega również na tym, że potrafi się zrezygnować z czegoś wiedząc, że dziecko potrzebuje czegoś innego niż my sami(SAME).

    1. Cudowny głos rozsądku, dziękuję! Byłam kiedyś na szkoleniu dla rodziców, gdzie powiedziano, że matka jest jak powietrze, niezbędna, ale mało ją dostrzegamy. Natomiast miłość ojca, to jest to, na co dzieci pracują. Pod warunkiem, że im mama pozwoli…, nie zawładnie ich światem do reszty. Dziękuję za Twój niezwykle ważny komentarz!

  2. Gdy byłam nastolatką serce mi się krajało, jak 14letni kolega opowiadał o nieustającej samotności w domu. Ze wszystkim musiał sobie radzić sam. Raz w tygodniu odwiedzała go ciocia, jego mama wyjechała za chlebem za granicę. Ojciec zginął w wypadku. Mało kontaktu utrzymywał z mamą, oszczędzała każdy grosz. Wiem, że robiła to w dobrej wierze, ale nie umiał się pogodzić z rozłąką.

    1. Bardzo to są trudne sytuacje, decyzje, i co najgorsze cena jaką płaci i rodzic i dziecko. Ten czas jest nie do odzyskania…

  3. Trudny to temat, bo pracując w szkole często mam do czynienia z dzieciakami, których jedno lub oboje rodziców wyjechało do pracy za granicę i pozostali pod opieką dziadków. Nie są rzadkością przypadki kiedy to dzieci nie radzą sobie psychicznie z tym problemem.

    1. Domyślam się, że rozmiar jest ogromny, w klasie moich dzieci, również są rodzice, którzy widzą się z dziećmi co kilka miesięcy. Nie wiem, czy przyczyną jest migracja za chlebem, może nie zdajemy sobie sprawy z naszej roli i odpowiedzialności jako rodzic?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *