O tym, że przykład idzie z góry wiemy od zawsze, o tym jak bardzo dotyczy to rodziny chyba też. Osobiście z racji nowej pracy, którą wykonuję dokładnie od miesiąca, widzę jak mocno postawy i zachowania rodziców determinują życie dzieci na całej długości trwania i rozwoju, aż do osiągnięcia pełnej dojrzałości. Ale przecież to wiemy wszyscy!
Jak to się mówi: “niedaleko pada jabłko od jabłoni”, “czym skorupka za młodu…” i długo by mnożyć można przysłowia prawdziwe. Jednak choć wiemy to raczej wszyscy, to nie widzę zażenowania przy uwagach o własnych dzieciach jakie to niedobre, nieposłuszne, w jakim towarzystwie się fatalnym obracają, jakie głupie rzeczy robią…, zupełnie nie wiem dlaczego? Czy na pewno nie wiemy dlaczego?
Zacznę od początku, czyli od mężczyzny, od lat słyszę o kryzysie męskości, kobiety stają się coraz bardziej niezależne w wielu dziedzinach życia i silne, a panowie zagubieni, coraz mniej obecni. Oczekuje się od nich, że będą delikatni, wrażliwi, ciepli, a przy tym bardzo męscy i w wyglądzie i w sile wewnętrznej. A przecież przykład idzie z góry, gdzie Ci panowie, mężowie, partnerzy, obecni ojcowie mieli się owej męskości nauczyć?
Rośnie i już wyrosło kolejne pokolenie mężczyzn bez ojca! A jak pisze Wojciech Eichelberger to czego mężczyźni potrzebują dziś najbardziej to wewnętrzny, pozytywny wzorzec męskości. Taki, który podpowie im, jakie jest ich miejsce w związku z kobietą i w rodzinie. Wcale się nie dziwię, że można poczuć się zagubionym, niewiele wiedząc o swoim ojcu, nie mając przykładu i męskiego wzorca, za to mając żonę wymagającą bycia mężem i ojcem na 120%.
Dlatego fajnie, kiedy panowie się tego uczą, czytają i czerpią garściami z doświadczenia innych, bo chcą być obecni w życiu swoich dzieci, ich synowie mają szansę wychować swoje dzieci już zupełnie po nowemu, mądrze i po męsku jasno stawiając granice mamusi, która zwykle (zawsze) wie lepiej! Domyślam się, że wyrywanie z rąk mamy syna i wysiłek wkładany w wychowanie go do samodzielności, do wytrwałości w dążeniu do celu, do uczenia bycia odważnym, może nie być łatwy, szczególnie kiedy pojawią się porażki.
Panowie nie dajcie się! Wasze dzieci naprawdę Was potrzebują. Głównie dlatego, że współczesne wychowanie to przede wszystkim nadopiekuńczość, nosimy za dzieci tornistry do szkoły, wszędzie trzeba je zawozić i przywozić, większość problemów rozwiązuje się kupując nowe (nie zadając sobie trudu np. z naprawianiem). Zamartwiamy się jak zabezpieczyć dzieci finansowo, dbamy i nadskakujemy. Po prostu wyręczamy, później na FB widzę obrazek dzieci bawiące się na podwórku, wiszące na trzepaku do góry nogami, z zakrwawionym kolanem ale szczęśliwe dalej brodzi w kałuży, a pod obrazkiem podpis: “jeśli miałeś takie dzieciństwo to miałeś szczęśliwe dzieciństwo”. Szkoda, że z tych szczęśliwych dzieci wyrośliśmy my rodzice, którzy ze źle pojętej troski boją się wypuścić własne dziecko na podwórko….
O matkach niezbędnych i oczywistych jak powietrze w następnym wpisie…
Też jestem zdania, że dzieciakom bardzo często brakuje męskiego wzorca. Ze swojego podwórka najbardziej widać to w przedszkolach, gdzie mimo braku prawnego zapisu, że mogą tam uczyć tylko kobiety, mężczyzny raczej tam nie spotkamy. A potem… No właśnie; słyszy się tylko piosenki “Chłopaki nie płaczą”.
Faktycznie przedszkola zdominowały panie! Niestety nie tylko przedszkola, stąd apel do panów właśnie. Dziękuję za komentarz i zapraszam!
Wpis bardzo na czasie..