Z sympatii do Jaspera Juula czytam kolejną książkę, niby temat mnie nie dotyczy, w szkolnictwie nie pracuję. Co prawda troje dzieci do szkoły posyłam i bywa różnie, jednak zwykle mam poczucie, że bardziej ja jako rodzic nie domagam, nie dopilnowałam, nie zatroszczyłam się wystarczająco. Tak więc czytam ” Kryzys szkoły” i już mam ulubiony rozdział: Nasza porażka z “trudną” młodzieżą, autor zaobserwował i ponazywał wszystkie możliwe sytuacje szkolne, w których cierpią naprawdę fajne dzieciaki. Jak zbudować z nimi dobre relacje? jak pokazać tym dzieciom, że naprawdę nam na nich zależy? jak poważnie traktować młodych ludzi?
Czy w ogóle jest szansa i możliwość aby w dzisiejszej szkole prosić o pomoc uczniów? Ile trzeba mieć odwagi, żeby przyznać się do porażki i poprosić ucznia o pomoc. Czy to jest możliwe w dzisiejszej szkole, współpracować z uczniem, kiedy tak naprawdę szkoła stoi w obliczu przyswojenia coraz to nowych programów, podręczników czy też zmian w podstawie do opanowania i przez nauczycieli i uczniów?
Jak długo jeszcze uczeń będzie miał sukces, bo siedzi w pierwszej ławce, bo odrabia lekcje, bo jest posłuszny. I to posłuszeństwo i życie pod linijkę ma wielu ojców, oto sukces szkolnictwa! Ale kiedy uczeń jest krnąbrny, nie słucha i do szkoły nie zawsze dociera…, o to wtedy winny jest tylko jeden: On sam! Tyle tylko, ze ten młody człowiek już wie, że życie pod czyjeś dyktando i zgodne z tym co każą inni, to straszna nuda jest.
Natomiast krytyka hamuje rozwój zdrowego poczucia własnej wartości. I w książce autor uczy, jak rozmawiać i w szkole i w domu, aby ducha w młodzieży nie gasić, zachęcać do rozwoju indywidualizmu, choć jak się tak rozejrzeć to teraz wyjątkowo dużo wyjątkowych jednostek po ulicach chadza. Tylko czy uczniowie Ci, aby na pewno wiedza kim są i czego chcą?czy wiedzą czego się w szkole nauczyli, co potrafią, jakie mają umiejętności, czy rozumieją własne uczucia i postępowanie? Czy nie psujemy dzieci i młodzieży właśnie poprzez krytykę, zawstydzanie, nadużywanie władzy i jako rodzic i jako nauczyciel-pedagog, stwierdzenie, że wiemy jaki uczeń jest, a jeszcze lepiej wiemy jaki być powinien…, czy jest w szkole poszanowanie dla granic jakie ma uczeń? Na pewno jest potrzeba postawienia granic jako nauczyciel i mocne się ich trzymanie.
Temat dziś jest mocno na czasie, bo zmiany w szkole następują w zastraszającym tempie, pytanie tylko czy biorą pod uwagę, że Świat się zmienia, rodzice się zmieniają, a przede wszystkim zmieniają się dzieci!
“Kryzys szkoły” Jesper Juul wyd. MIND
Są szkoły,a może raczej nauczyciele,których interesuje uczeń jako człowiek przede wszystkim. Nic nie musi być pod linijkę. Już dawno dla wielu uczniów i nauczycieli 5 przestała być miarą dobrej pracy i sukcesu. Tym sukcesem dla wielu jest relacja wlasnie. Bez relacji cały proces wychowawczo – dydaktyczny,zwłaszcza w okresie burzy u dzieciaków jest po prostu nieskuteczny,no dobra mniej skuteczny;)Tak,tak Pani Magdo:)są takie szkoły,ba… nawet w Wałbrzychu:)
Nie wątpię i znam wielu nauczycieli którzy tak pracują. Dziękuję za ten komentarz, pozdrawiam
Bardzo ciekawe. Uczenie przez relację z uczniem, jest trudniejsze, a pogodzenie tego z wychowaniem jest mistrzostwem,a jak powszechnie wiadomo, mistrzowie nie rodzą się na pniu ale są rzadkością. Pozdrawiam