W rzeczywistości codziennej i wirtualnej cierpimy na brak, przejmujący brak życzliwości. Ok, może nie cierpimy, ja cierpię. Mam za to przesyt mądrości nie wiadomo skąd, większość może i chętnie z możliwości tej korzysta, aby jasno i często wulgarnie, wyrazić swoje zdanie, na dosłownie każdy temat. Przyłapuję się na tym, że i ja mam ochotę, ba czasem nawet zaczynam pisać co myślę na dany temat (tak jak teraz…), ale po chwili odpuszczam, zadając sobie pytanie: po co? i czy na pewno nikogo nie urażę?

Dziś znalazłam powód do napisania, to będzie apel o okazywanie życzliwości w życiu codziennym i w przestrzeni wirtualnej.
Jesteśmy, a przynajmniej bywamy mili, uśmiechamy się, mówimy “dzień dobry” i “przepraszam”. Wychodzimy do innych i wiemy jak należy się zachować, zwykle nie mamy z tym problemu. Czasem skomentujemy coś pod nosem, lub jak mawiał pewien wałbrzyski kustosz: “zmełłem przekleństwo w ustach”. Ok, zdarza się, że nie wylewamy żalu i pretensji, zapanujemy nad oburzeniem i niechęcią do tego co myślą i robią inni. Zapanujemy nad pojawiającą się pogardą, obrzydzeniem i schowamy święte oburzenie w sobie.
Częściej jestem jednak świadkiem, braku panowania nad językiem. Lub w mediach społecznościowych, panowania nad rękami, które tak świerzbią, żeby komuś napisać i dowalić, używając słów, uważanych powszechnie za obelżywe. Słów, których nie chcemy, aby używały nasze dzieci
Stałam ostatnio w kolejce w barze, gdzie nie spojrzysz, prośba napisana kredą na tablicy i wydrukowana na kartce: “prosimy o zakładanie maseczek”. Czy mi się to podoba, czy nie, chcę kupić pierogi, zakładam maseczkę, jak nie chcę zakładać, mogę wyjść i sama pierogi lepić. Stoję i czekam, nagle słyszę starszą panią jak grzecznie pyta obsługę, czy może założyć maseczkę, lub przyłbicę. Po kilku sekundach obsługa i osoby w kolejce, wyraziły swoje zdanie (głośno i wulgarnie) na temat: wieku pani, pojemności rozumu, inteligencji, i co najważniejsze wyraziły zdanie na temat “tego całego korona wirusa, co to go nikt nie widział”. Stałam w maseczce, jak większość i próbowałam zrozumieć, o co chodzi? Panie dały upust swojej frustracji, zwymyślały staruszkę i jeszcze pozwalały sobie na niegrzeczne komentarze miedzy sobą. Wróciłam z tymi pierogami do domu, przy stole opowiedziałam o tej sytuacji rodzinie. Nie zareagowałam i chyba nawet, dobrze, bo panie były tak nakręcone, że żadne moje słowa nie byłyby odpowiednie (no chyba, że bym im przyklasnęła).
Kiedy przeglądam posty na FB, często z każdą minutą mam coraz większe wątpliwości, czy to co widzę i czytam jest chęcią podzielenia się czymś dobrym, ciekawym, zabawnym. Czy też chodzi o wywalanie na innych złości i utwierdzanie się w poczuciu, że ja mam rację i wiem lepiej.

Stąd potrzeba napisania słów kilku o dobrych manierach, dokładnie tych, których wymagamy od dzieci. Tłumacząc im, dlaczego to takie ważne, że potrafimy szanować uczucia i rozumiemy, że nasze słowo, postawa, zachowanie ma wpływ na innych. I tu dochodzimy do życzliwości, myślę, że jest fundamentalną kompetencją społeczną, to coś więcej niż bycie miłym. Na pewno przyczynia się do wzrostu naszego społecznego i emocjonalnego IQ, pozwala patrzeć ludziom w oczy i ich słuchać, a nie atakować. Pozwala zauważać innych takimi jacy są, i zostawiać ich z tym. Nie na wszystko mamy i nie na wszystko chcemy mieć wpływ. Życzliwość pozwala zastanowić się, nad tym, czego mogą potrzebować inni.
Życie jest nieprzewidywalne, tego doświadczamy w ostatnich miesiącach, jak chyba nigdy wcześniej. Piszę z własnej perspektywy, nie uchronimy siebie i bliskich przed różnymi zagrożeniami, nieszczęściami. Można jednak uczyć się radzenia z trudnościami, i dobrze jest usłyszeć słowa konstruktywnej krytyki, dobrze jest umieć przyznać się do błędu i przeprosić. Dobrze jest, nie wyśmiewać się z innych, nawet kiedy jesteśmy przekonani o swojej racji.

Jestem przekonana, że warto jest uczyć dzieci, że nie powinno się robić, ani mówić niczego, co mogłoby zawstydzić, czy zasmucić innych. A przy tym, mnie obowiązują te same zasady, które przekazuję, mam dawać przykład. Jestem za to odpowiedzialna i mam na to wpływ. I zachęcam bardzo, pielęgnujmy życzliwość, to coś więcej, niż mechaniczne bycie miłym.
O tym samym myślę…. często. I staram się nad sobą panować, bo my działamy z automatu – po prostu wychodzimy z założenia, że świat kręci się wokół nas i naszych potrzeb, że inni są po to by nam ułatwiać życie – szczypta życzliwości potrafi zmienić czyjś cały dzien -i przy okazji swój!! Bo to tak działa! Zyjemy tym, co dajemy innym.
Panować nad sobą, to jest praca i początek życzliwości. Dziękuje za komentarz 🙂
Chcę dodać coś znaczącego: Polacy są pod względem nieżyczliwości i wzajemnej nienawiści mistrzami. Przykład: komentarze pod postami. Lata temu po raz pierwszy zagościłam na forum dla kobiet – amerykańskim. Dziś miejsce forum zajęły grupy na FB, ale to, co zauważyłam jest dojmujące: Kobiety ze Stanów się wspierają. Nie szkalują. Raczej podsuwają pomysły niż krytykują.
Gdy np.jest grupa (faceci i kobiety) dotycząca wiary to ….aż wstyd powiedzieć – polskie grupy tego typu mają OGROMNY problem z miłością do bliźniego. (o życzliwości nie wspominając) podczas gdy w zagranicznych, ludzie nie przezywają się: satanistami, idiotami, fałszywymi prorokami, niedouczonymi itd. I okazuje się, że da się żyć życzliwością! U nas chyba jest pragnienie mienia racji za wszelką cenę , pokazania „ego” – a tak naprawdę….jest takie angielskie powiedzenie „To, co Sally mówi o Suzie , więcej mówi o Sally niż o Suzie”.
Nie wiem, czy życzliwość ma narodowość…, ale to co napisałaś jest dowodem na, jaką wagę ma to co robią im mówią rodzice, do czego wychowujemy nasze dzieci?
Jest sporo prawdy w tym co piszesz. Czasami życzliwość jest tylko pustym słowem.
Jeśli chodzi o słowa, to “życzliwość” wychodzi z obiegu