Dostałam ostatnio książkę, pięknie wydaną, skierowaną do dzieci o podstępnym tytule: “Mój cień jest różowy” Scotta Stuarta. Tak, tytuł jest podstępny i okładka też wieloznaczna, sami zobaczcie:

I tak chodzę z tą historią rymowaną i prostą w przekazie, ale jednak wywołującą we mnie emocje różne. Dojrzewam do tego, jak tu napisać o potrzebie drzemiącej w każdym z nas, do bycia sobą, do bycia wyjątkowym. Każdy rodzic pragnie, aby jego dziecko wyjątkowe było, a nawet jest przekonany, że drugiego takiego to nie znajdziecie… i oczywiście tak jest. Tylko co zrobić, kiedy syn ubiera sukienkę i w najlepsze wybiera się do przedszkola?
Co Ty zrobiłbyś jako rodzic ukochanego dziecka? Jak postąpić w takiej sytuacji? Czy zadziała cały system stereotypów, który mamy w głowie? Czy z troski o to, jak dziecko zostanie odebrane przez rówieśników i przedszkolanki, wybijemy mu ten pomysł z głowy? Co zrobię?
Podstępna historia przymusza mnie do zastanowienia się i znalezienia odpowiedzi na pytanie, jak ja, jako rodzic dziecka, którego zachowania są niestandardowe, nie mieszczą się w ogólnie przyjętych normach społecznych, wywołują zażenowanie i chęć natychmiastowej oceny, zareagowałabym?
Temat nie jest łatwy, ja nie mam jednoznacznej odpowiedzi, sprawia mi to dużą trudność. A przecież chciałabym pozostać w szczerej i prawdziwej relacji z moim dzieckiem i pomóc mu, odnajdywać siebie i kształtować indywidualny i wyjątkowy charakter. Akceptować i wspierać, nazywać świat i odróżniać dobro od zła…
Przeczytajcie!