Trudne pytania

Wchodzi Ida do kuchni i pyta: “mamo, a wy z tatą rozważaliście aborcję?”, mało nie wpadłam pod stół, i sama nie wiem od czego zacząć przepytywanie mojego dziecka, skąd właśnie takie pytanie?

– aborcję? Ida a Ty wiesz co to znaczy?

– nie do końca, odpowiada Ida

– rozmawialiście o tym w szkole?

– nie, przeczytałam w gazecie, tej Twojej, która leży w łazience…

Od wielu, naprawdę wielu lat czytam sobotni dodatek do Gazety Wyborczej “Wysokie Obcasy” i faktycznie okładka jednego z ostatnich numerów, to trzy poważne panie na różowym tle w koszulkach z napisem: “Aborcja jest ok”. Leży gazeta w łazience, to moja rezolutna 10-latka, przysiadła i przeczytała artykuł, a skoro jest ok, to rodzice pewnie brali ją pod uwagę, a może nadal biorą…

Tym sposobem “droga” Gazeto, sprowokowaliście mnie do rozmowy na temat aborcji, czyli usuwania nie chcianego “płodu”, “dziecka”, “czegoś”. Kiedy już wyjaśniłam o co w aborcji chodzi, Ida zrobiła ogromne oczy i zapytała: “i to jest ok?”

Myślę, że w tym momencie powinnam zakończyć temat, kiedy jako dorośli kłócimy się i “zastanawiamy” i dyskutujemy i walczymy o coś, co wydaje się być jedyne słuszne, ważne i właściwe. Szukając odpowiedzi na to trudne, a może wcale nie trudne pytanie, wystarczy zajrzeć w oczy naszych dzieci i spotkać tam odpowiedź: no, czyje życie jest ważniejsze, moje czy Twoje?

 

 

Szczęśliwe dziecko, czyli kto?

Dziś w pracy, na spotkaniu z uczniem, kiedy już po doradztwie zawodowym “obgadywaliśmy” polską szkołę, byłam pod wrażeniem, jak młody człowiek, który nie żywi szczególnie ciepłych uczuć wobec szkoły, nauczycieli, nauki, dokłada starań, próbuje zrozumieć, jak ciężką pracę nauczyciele wykonują.           ( przyznaję się od razu, ja tyle wyrozumiałości w sobie nie znalazłam, może dlatego, że dawno nie siedziałam w szkolnej ławce…)

Młody, empatyczny uczeń! Nie wiem komu gratulować, szkole-nauczycielom? rodzicom? W końcu trzeba mieć całkiem dobry kontakt z samym sobą, żeby zrozumieć innych, a gdzie można się tego nauczyć?

Na pewno w duńskiej szkole, gdzie już od przedszkola funkcjonuje myślenie oparte na empatii i zaufaniu, gdzie pozwala się dzieciom na przeżywanie emocji, uczy się te emocje nazywać, a przy tym szanuje się indywidualizm każdego dziecka, jego zainteresowania, talenty. Gdzie nauczyciele są ciekawi dziecka!

Wyobraźmy sobie dom, szkołę, gdzie dorośli nie skupiają się na dziecku przesadnie, nie kontrolują, nie inwigilują, na mają przez cały czas “oka” na to co robi dziecko. Takie miejsce, gdzie uczeń-dziecko cieszy się zaufaniem?

Myślę, że to jest duże wyzwanie, dla mnie jako rodzica, zaufać, że dziecko będzie pamiętało o zadaniu domowym, o spakowaniu stroju na wychowanie fizyczne, o daniu mi do podpisania zgody na wyjście ze szkoły, o pamiętaniu o tylu ważnych sprawach każdego dnia. Ponieważ każdy jest inny, wiem, że jedno dziecko “ogarnie” temat, a drugie niekoniecznie, ale czemu miałabym zakładać, że od razu wszystkim pójdzie gładko?

Prawdą jest, że chcemy dla dzieci jak najlepiej, chcemy, żeby we wszystkim były świetne, najlepsze, szukamy pomocy w książkach i poradnikach, które nie raz i nie dwa wpędzają nas w poczucie winy i pokazują, że doskonały rodzic to nie ja! To nam rodzicom brak wiary we własne kompetencje rodzicielskie. Często traktujemy rodzicielstwo jak kolejną pracę do wykonania, w której najbardziej boimy się porażki, i z tego strachu robimy sporo głupich rzeczy, bo zwyczajnie po prostu nie ufamy, ani sobie, ani naszym dzieciom.  Nie dajmy się tresować i nie pozwólmy tresować naszych dzieci, a przede wszystkim sami ich nie tresujmy!   W końcu, nie wszyscy jesteśmy pod linijkę!

I całe szczęście 🙂

Jednak, żeby to zauważyć, żeby się nad tym zreflektować, i w końcu, żeby to zaakceptować potrzeba czasu i woli, a przede wszystkim chęci i zaufania do siebie jako rodzica. Bo kto lepiej zna Twoje dziecko? kto lepiej zna Ciebie?              Zaufaj temu co już wiesz i wciąż bądź ciekaw, tego kim staje się drugi człowiek (nieważne ile ma lat).

Pozwól sobie i dziecku na budowanie relacji, opartych na zaufaniu, podszytych ciekawością i empatią. Powodzenia!

Kuchenne NIE rewolucje

Choć może i rewolucje, w końcu od grudnia ubiegłego roku, zarządziłam nie lada zmiany. A właściwie jedną zasadniczą zmianę w naszym jadłospisie, koniec z jedzeniem mięsa!

Rodzina zachwycona wcale nie była, a z czasem jest tylko gorzej, bo kochają mięso, a matka nie podaje! A ja się zbuntowałam, uważam, że jemy mięsa za dużo, że owszem łatwiej zrobić posiłek dla całej rodziny, gdzie będzie mięso, ale czy mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że dobrze się odżywiamy?

Wprowadzając tę zmianę, utrudniłam sobie życie zdecydowanie, znacznie więcej czasu i energii muszę poświęcić na poszukiwanie alternatywnych przepisów, treściwych, a jednocześnie smacznych, dobrze prezentujących się na talerzu, świetnie pachnących i równie dobrych, tylko czemu nie wszystkim smakuje?

Przyzwyczajeni jesteśmy do pewnych smaków od lat, naprawdę trudno wprowadzić zmianę i w niej wytrwać, szukam pomocy w książkach kulinarnych i na stronach najróżniejszych blogerów, kucharzy, którzy preferują kuchnię bez mięsa. Nie znam ani zbyt wielu, ani za dobrze, jeśli macie jakieś sprawdzone przepisy, czy strony z prostymi przepisami na dania bez mięsa poproszę o pomoc!

Mogę się tylko pochwalić, że nauczyłam się już robić flaki z boczniaków, jarski bigos, czy jarską grochówkę…, polecam!

Z pomocą przychodzą mi książki wydawnictwa Egmont, obie zawierają przepisy zarówno jarskie, jak i “pełnokrwiste”, czyli mięsne. Nadają się więc dla każdego smakosza, przy tym są przepięknie wydane, bogato ilustrowane, napisane w sposób prosty, a gotowanie na podstawie przedstawionych tam przepisów nie sprawiło mi większych trudności, myślę, że Wam też.  Zachęcam!

1. “ABC gotowania 3”, pani Mariety Mareckiej

https://egmont.pl/ABC-gotowania-3,3753993,p.html

 

 

 

 

 

 

2. “Polska nasza kuchnia w nowej odsłonie”, pani Zuzy Zak

https://egmont.pl/Polska.-Nasza-kuchnia-w-nowej-odslonie,4310029,p.html

,

Dobra wiadomość jest taka, że tytuł “Polska nasza kuchnia w nowej odsłonie” jest do:

wygrania w konkursie, wystarczy podać przepis na Wasze ulubione danie (preferowane jest to bez mięsa), na przepisy czekam od dziś tj. 20.02.2018 do 28.02.2018

Wysyłką zajmie się organizator konkursu: wydawnictwo EGMONT, zapraszam i czekam na przepisy!!!

 

 

Książki, nie tylko dla dzieci!

Zostałam ostatnio wyróżniona przez magazyn “Książki magazyn do czytania”, jako, że książki stanowią dużą część mojej przestrzeni i w głowie i w mieszkaniu, bardzo się ucieszyłam.

Pracując w księgarni, miałam dostęp do magazynu “Książki” , ułatwiał  mi poruszanie się po rynku księgarskim, poszukiwanie nowości w literaturze wymagającej, ale i takiej, którą chętnie czyta się, li tylko dla rozrywki, czystej przyjemności, bez wysiłku.

I faktycznie magazyn “Książki”, był mi pomocny. Odkąd jednak nie mam zawodowej styczności z książkami, widzę jak nie raz i  nie dwa, trudno wyłowić z setek książek na półkach księgarskich, czy internetowych, tego co ja chciałabym przeczytać, tego co mnie konkretnie zainteresuje. Owszem, pomocne jest posiadanie FB i bycie uczestnikiem w grupach ludzi czytających i dzielących się własnym zachwytem. Niestety w moim wypadku doprowadziło to kilka razy do zakupu i przeczytania (choć nie zawsze do końca) kilku bardzo nietrafionych tytułów.

No cóż, faktycznie brak mi tak zwanego “łatwego” dostępu do książek, choć absolutnie nie brak mi pracy w handlu. Trudno wyłowić książki wartościowe, dobre, i warte ceny i kupienia na podstawie wyglądu okładki, czy kilku zdań tam zapisanych. Tytułów, które mnie rozczarowały absolutnie nie podam, bo to sprawa niezwykle indywidualna, a zanim je kupiłam, przeczytałam dziesiątki komentarzy, jaka to super książka!!!

Oczywiście można pojechać na targi książek, najbliżej mamy do Wrocławia i w roku 2016 i 2017 byliśmy! ale to wciąż za mało, żeby wyrobić sobie szybkie zdanie co przeczytam, nad jakim tytułem spędzę kilka godzin, dni, tygodni swojego życia. Mam pracę, mam dom i trójkę angażujących dzieci (męża też mam, całkiem fajnego) nie mogę sobie pozwolić na nietrafione tytuły. Gdzie szukać pomocy?

Oczywiście mogę i pozwalam sobie czasem na przeczytanie książki tzw. “nietrafionej”, chciałabym jednak nie mieć za często, dysonansu po lekturowego, nie mówiąc już o po zakupowym 😉

I tak prowadzona za rękę przez “Książki, magazyn do czytania” zakupiłam jeszcze na końcówce roku kilka tytułów:

dla dzieci:

“Joe sam w domu” Joanna Nadin (jesteśmy w trakcie czytania),

 

po wizycie na targach książek we Wrocławiu zaopatrzyłam się jeszcze w kilka innych książek dla dzieci np. “Duszan” Antoniny Todorović wyd. Tadam, czy “Jak wytresować Cthulhu” Macieja Jasińskiego, tegoż samego wydawnictwa.

Zrobiłam też zapasy dla siebie, nie będę wymieniać bo się wyda…, ale zdjęcie zamieszczę!

Ostatnie książki zakupiłam już sugerując się albo autorem, którego znam i chcę nadal czytać, albo dobrą recenzją właśnie w magazynie “Książki” zapisaną. Jest jeszcze kilka źródełek, gdzie zasięgam opinii, o tym co warto przeczytać, polecam:

https://czytamrecenzuje.pl/

http://www.czytambolubie.com/

http://www.calapolskaczytadzieciom.pl/

no i oczywiście

 

 

 

 

 

Budzący się rodzic!

W jednym z pierwszych wpisów, na świeżo założonym blogu w czerwcu 2015 roku, napisałam:

“Szkoła „cudowne” miejsce, znienawidzone przez dzieci, a zwalniające rodziców z podstawowej roli, czyli wychowania”

wtedy skupiłam się na rodzicu, na sobie, czy chcę, aby szkoła wyręczyła mnie w wychowywaniu dzieci, czy chcę czuć się zwolniona z wielu zadań, bo szkoła zrobi to za mnie? Pytania te zadałam, ponieważ nie raz, i nie dwa, mam poczucie, że rodzice tak właśnie myślą i często do szkoły i nauczycieli mają uwagi, czy pretensje…

Kto tu (www.dzieci-smieci.pl) zagląda, ten wie, że cenię sobie aktywną obecność w życiu dzieci i osobiście chcę mieć realny wpływ na rozwój ich kompetencji. Co na pewno pomoże szkole, realizować zadania zapisane w podstawie programowej:

” szkoła wprowadza uczniów w świat wartości (…), wzmacnia poczucie tożsamości (…), rozwija kompetencje, takie jak: kreatywność, innowacyjność, przedsiębiorczość (…), rozwija umiejętność krytycznego i logicznego myślenia (…), ma za zadanie rozbudzać ciekawość poznawczą, oraz motywację do nauki (…), ma wspierać ucznia w rozpoznawaniu własnych predyspozycji i określeniu drogi dalszej edukacji…” , bardzo chętnie podejmę współpracę ze szkołą, a WY?

dalej: “Najważniejsze umiejętności rozwijane w ramach kształcenia ogólnego w szkole podstawowej to: 1) sprawne komunikowanie się w języku polskim oraz w językach obcych nowożytnych; 2) sprawne wykorzystywanie narzędzi matematyki w życiu codziennym, a także kształcenie myślenia matematycznego; 3) poszukiwanie, porządkowanie, krytyczna analiza oraz wykorzystanie informacji z różnych źródeł; 4) kreatywne rozwiązywanie problemów z różnych dziedzin ze świadomym wykorzystaniem metod i narzędzi wywodzących się z informatyki, w tym programowanie; 5) rozwiązywanie problemów, również z wykorzystaniem technik mediacyjnych; 6) praca w zespole i społeczna aktywność; 7) aktywny udział w życiu kulturalnym szkoły, środowiska lokalnego oraz kraju.”

i jeszcze tylko jedno, ostatnie zdanie z podstawy programowej: “…szkoła oraz poszczególni nauczyciele podejmują działania, mające na celu zindywidualizowane wspomaganie rozwoju każdego ucznia, stosownie do jego potrzeb i możliwości”

Nie, nie będę narzekała na żadną szkołę, absolutnie! mam ogromny szacunek dla  instytucji Szkoła i Ludzi, którzy tam w trudnych nieraz warunkach pracują. Mam jednak świadomość, że na jakość miejsca, w którym nasze dzieci spędzają bardzo dużo czasu, można wpłynąć, można wiele zrobić, trzeba się tylko przebudzić, poddać w wątpliwość, niejedną nie podważalną prawdę szkolną, i my rodzice możemy, a nawet powinniśmy to zrobić, można zacząć od przeczytania:

http://www.dziennikustaw.gov.pl/DU/2017/356

Budzący się rodzic pilnie poszukiwany, myślę, że trzeba nadrobić program szkolny, choć tak dawno ją skończyliśmy, czas na rozwój naszej kreatywności, na zadanie sobie pytania, jakiej, lepszej szkoły chcemy dla dziecka, jakie mamy możliwości spojrzeć innowacyjnie na system oświaty i nasze dzieci w nim, jak rozwijać własną, rodzicielską ciekawość poznawczą w odkrywaniu zasobów i indywidualizmu naszych dzieci, i dla mnie najważniejsze, jak rozwijać umiejętność krytycznego i logicznego myślenia? Innymi słowy, czy możemy pokochać szkołę wraz z dziećmi na nowo?

Zachęcam do zapoznania się ze stroną: http://www.budzacasieszkola.pl/

Jest to I część serii o Budzących się rodzicach, następna już za kilka dni!

 

 

 

 

 

“Latające dzieci” to takie, które mocno stąpają po ziemi

Szkoła jest placówką bardzo obecną w naszym życiu, po pierwsze dlatego, że trójka dzieci codziennie się do niej udaje, po powrocie, o szkole rozmawiamy, odrabiamy lekcje, narzekamy, czy też jak najmłodsza nasza córka Kalina ekscytujemy się na jakieś wydarzenie! Szkoła jest również obecna w moim życiu zawodowym, ponieważ mam z młodzieżą zajęcia z doradztwa zawodowego. Młodzież bardzo lubię, za dziećmi przepadam, a szkoła? wciąż wywołuje we mnie mieszane uczucia, zresztą podobnie jak w uczniach! To co daje mi najbardziej do myślenia to element łączący i szkołę i dzieci, kto wie kogo mam na myśli?

Tak, tak to rodzice! I tu zaczynają się moje, jakby to powiedzieć: dylematy? choć nie, chyba nie dylematy, to wątpliwości, czy o to w macierzyństwie chodzi, o tą natarczywą obecność, o tą wszechobecną opiekę, przejęcie, kierowanie i dopilnowanie każdego kroku, słowa, rymu w wierszu…

Od zawsze nie mam zgody na przejmowanie i wtapianie się w życie innych, no może na początku znajomości z mężem moim, bardzo chciałam się zabliźnić, ale szybko postawił granice, uff! trafiłam na takiego co się nie dał…

Z dziećmi mam podobnie, to znaczy: nie dają się! ale i ja jestem już mądrzejsza, nie muszę, nie chcę zawłaszczać sobie ich przestrzeni np. szkoły. Oddaję im to miejsce, ten czas chętnie i nawet bez walki. Zawsze wspieram, jestem w pełnej gotowości, ale i pozwalam ponosić konsekwencje, pamiętać o zadaniu, czy stroju na W-f. Pozwalam na ponoszenie konsekwencji braku kleju, czy plasteliny, nie przygotowania do lekcji…

Owszem jestem zła, ale pozwalam, bo jak inaczej nauczyć dziecko:

jak radzić sobie z porażką?
jak wzmocnić wiarę we własne umiejętności?
jak realizować własne pasje i cele?
jak osiągnąć dojrzałość? jak budować emocjonalne zasoby?

Nie będę się wymądrzać, odwołam się do rewelacyjnej książki, którą powinniśmy koniecznie posiadać! Oczywiście można, pożyczyć, jednak myślę, że nie sposób czytać ją bez ołówka, czy zakreślacza. I tak rozpoczynając od rozdziału: potęga relacji, koniecznie “wężykiem” trzeba podkreślić kilka zdań, najważniejsze dla mnie, to:”wyręczanie nie jest udzielaniem pomocy. Dobra pomoc to taka, w której dziecko otrzymuje tyle wsparcia, aby samodzielnie wykonać zadanie”. Poczucie własnej wartości budujemy na relacji i zaspakajaniu wrodzonej potrzeby bycia zauważonym, jak to robić? wystarczy cieszyć się z dzieckiem z jego sukcesów, kolejnych, nowych doświadczeń, wymaga to od nas dorosłych “wejście w buty dziecka”, spojrzenie na świat jego oczami. Jak opanować tę sztukę, bez narzucania własnych, “najlepszych” gotowych rozwiązań? Autorka podaje metody, które działają i wymagają od nas odrobiny wysiłku w zmianie sposobu myślenia i jeszcze odrobiny wysiłku we wprowadzeniu tej zmiany w życie.

Co to znaczy uwierzyć w dziecko?jak dostrzec jego potencjał? jak zauważyć i zacząć wspierać jego talenty? jak pomóc dziecku w odkrywaniu jego prawdziwego “ja”? Nic co nam, rodzicom się wydaje, albo czego byśmy chcieli dla siebie, czy naszych dzieci. Nie kreowanie, a uważne obserwowanie i wyławianie tych elementów, które czynią dziecko niezależną istotą, zauważanie ich i nazywanie, bo to rozwija mocne strony.

Wprowadzanie dziecka w świat wartości i stawianie celów, nie odbywa się to poprzez mówienie, wszyscy to wiemy, ale co się nagadamy to nasze…, dlatego, żeby nie przedłużać, książka jest świetna i bardzo zachęcam do zapoznania się z nią wnikliwie. Ja zgadzam się z wnioskiem, który z książki wybrzmiewa: “Rodzicielstwo, to jeden z najlepszych momentów do pracy nad dobrą zmianą rodzica”.

Wyszłam od tematu szkoły, bo mam poczucie, że czekamy aż ona za nas załatwi szeroko pojęte wychowanie, ale to my możemy stworzyć dziecku miejsce do poczucia się silnym i wartościowym, pełnym wiary i celów, potrafiącym dokonać samooceny i podejmować dojrzałe decyzje, nikt tego za nas nie zrobi…

https://www.samosedno.com.pl/glowna/1680-dodaj-mi-skrzydel-jak-rozwijac-u-dzieci-motywacje-wewnetrzna–9788377889039.html