Kuchenne NIE rewolucje

Choć może i rewolucje, w końcu od grudnia ubiegłego roku, zarządziłam nie lada zmiany. A właściwie jedną zasadniczą zmianę w naszym jadłospisie, koniec z jedzeniem mięsa!

Rodzina zachwycona wcale nie była, a z czasem jest tylko gorzej, bo kochają mięso, a matka nie podaje! A ja się zbuntowałam, uważam, że jemy mięsa za dużo, że owszem łatwiej zrobić posiłek dla całej rodziny, gdzie będzie mięso, ale czy mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że dobrze się odżywiamy?

Wprowadzając tę zmianę, utrudniłam sobie życie zdecydowanie, znacznie więcej czasu i energii muszę poświęcić na poszukiwanie alternatywnych przepisów, treściwych, a jednocześnie smacznych, dobrze prezentujących się na talerzu, świetnie pachnących i równie dobrych, tylko czemu nie wszystkim smakuje?

Przyzwyczajeni jesteśmy do pewnych smaków od lat, naprawdę trudno wprowadzić zmianę i w niej wytrwać, szukam pomocy w książkach kulinarnych i na stronach najróżniejszych blogerów, kucharzy, którzy preferują kuchnię bez mięsa. Nie znam ani zbyt wielu, ani za dobrze, jeśli macie jakieś sprawdzone przepisy, czy strony z prostymi przepisami na dania bez mięsa poproszę o pomoc!

Mogę się tylko pochwalić, że nauczyłam się już robić flaki z boczniaków, jarski bigos, czy jarską grochówkę…, polecam!

Z pomocą przychodzą mi książki wydawnictwa Egmont, obie zawierają przepisy zarówno jarskie, jak i “pełnokrwiste”, czyli mięsne. Nadają się więc dla każdego smakosza, przy tym są przepięknie wydane, bogato ilustrowane, napisane w sposób prosty, a gotowanie na podstawie przedstawionych tam przepisów nie sprawiło mi większych trudności, myślę, że Wam też.  Zachęcam!

1. “ABC gotowania 3”, pani Mariety Mareckiej

https://egmont.pl/ABC-gotowania-3,3753993,p.html

 

 

 

 

 

 

2. “Polska nasza kuchnia w nowej odsłonie”, pani Zuzy Zak

https://egmont.pl/Polska.-Nasza-kuchnia-w-nowej-odslonie,4310029,p.html

,

Dobra wiadomość jest taka, że tytuł “Polska nasza kuchnia w nowej odsłonie” jest do:

wygrania w konkursie, wystarczy podać przepis na Wasze ulubione danie (preferowane jest to bez mięsa), na przepisy czekam od dziś tj. 20.02.2018 do 28.02.2018

Wysyłką zajmie się organizator konkursu: wydawnictwo EGMONT, zapraszam i czekam na przepisy!!!

 

 

Książki, nie tylko dla dzieci!

Zostałam ostatnio wyróżniona przez magazyn “Książki magazyn do czytania”, jako, że książki stanowią dużą część mojej przestrzeni i w głowie i w mieszkaniu, bardzo się ucieszyłam.

Pracując w księgarni, miałam dostęp do magazynu “Książki” , ułatwiał  mi poruszanie się po rynku księgarskim, poszukiwanie nowości w literaturze wymagającej, ale i takiej, którą chętnie czyta się, li tylko dla rozrywki, czystej przyjemności, bez wysiłku.

I faktycznie magazyn “Książki”, był mi pomocny. Odkąd jednak nie mam zawodowej styczności z książkami, widzę jak nie raz i  nie dwa, trudno wyłowić z setek książek na półkach księgarskich, czy internetowych, tego co ja chciałabym przeczytać, tego co mnie konkretnie zainteresuje. Owszem, pomocne jest posiadanie FB i bycie uczestnikiem w grupach ludzi czytających i dzielących się własnym zachwytem. Niestety w moim wypadku doprowadziło to kilka razy do zakupu i przeczytania (choć nie zawsze do końca) kilku bardzo nietrafionych tytułów.

No cóż, faktycznie brak mi tak zwanego “łatwego” dostępu do książek, choć absolutnie nie brak mi pracy w handlu. Trudno wyłowić książki wartościowe, dobre, i warte ceny i kupienia na podstawie wyglądu okładki, czy kilku zdań tam zapisanych. Tytułów, które mnie rozczarowały absolutnie nie podam, bo to sprawa niezwykle indywidualna, a zanim je kupiłam, przeczytałam dziesiątki komentarzy, jaka to super książka!!!

Oczywiście można pojechać na targi książek, najbliżej mamy do Wrocławia i w roku 2016 i 2017 byliśmy! ale to wciąż za mało, żeby wyrobić sobie szybkie zdanie co przeczytam, nad jakim tytułem spędzę kilka godzin, dni, tygodni swojego życia. Mam pracę, mam dom i trójkę angażujących dzieci (męża też mam, całkiem fajnego) nie mogę sobie pozwolić na nietrafione tytuły. Gdzie szukać pomocy?

Oczywiście mogę i pozwalam sobie czasem na przeczytanie książki tzw. “nietrafionej”, chciałabym jednak nie mieć za często, dysonansu po lekturowego, nie mówiąc już o po zakupowym 😉

I tak prowadzona za rękę przez “Książki, magazyn do czytania” zakupiłam jeszcze na końcówce roku kilka tytułów:

dla dzieci:

“Joe sam w domu” Joanna Nadin (jesteśmy w trakcie czytania),

 

po wizycie na targach książek we Wrocławiu zaopatrzyłam się jeszcze w kilka innych książek dla dzieci np. “Duszan” Antoniny Todorović wyd. Tadam, czy “Jak wytresować Cthulhu” Macieja Jasińskiego, tegoż samego wydawnictwa.

Zrobiłam też zapasy dla siebie, nie będę wymieniać bo się wyda…, ale zdjęcie zamieszczę!

Ostatnie książki zakupiłam już sugerując się albo autorem, którego znam i chcę nadal czytać, albo dobrą recenzją właśnie w magazynie “Książki” zapisaną. Jest jeszcze kilka źródełek, gdzie zasięgam opinii, o tym co warto przeczytać, polecam:

https://czytamrecenzuje.pl/

http://www.czytambolubie.com/

http://www.calapolskaczytadzieciom.pl/

no i oczywiście

 

 

 

 

 

Znudzona matka!

Kto zna znudzoną matkę kilkorga dzieci, taką co to z nudów, np. książki czyta, gazetki kolorowe przegląda, na telefonie gra i na FB śledzi wszystkie ważne wydarzenia, szwenda się po sklepach, na kawę do koleżanki umówi, dla zabicia czasu seriale ogląda i czasem z tych nudów to już naprawdę nie wie co z sobą począć…

Kto zna?

W poprzedniej pracy poznałam mamy, które miały czas na kawkę i seriale, czasem wyjście do Biedronki, spacer z koleżanką i dziećmi na plac zabaw. Miały czas dla siebie i czasem dla najbliższych też! Zwykle przy słowie pisanym czasu zaczynało brakować, a przy propozycji przeczytania książki, to już były zarobione, że ho, ho!

Po każdym urlopie macierzyńskim z przyjemnością wracałam do pracy, zawsze na cały etat, z przyjemnością wracałam do języka i życia ludzi dorosłych! I z jeszcze większą przyjemnością wracałam po dniu pracy, do dzieci i chciał, nie chciał do obowiązków domowych. Obecnie jestem mamą trójki dzieci szkolnych, a nawet wczesnoszkolnych, pracującą na cały etat, dzień mam więc wypełniony, dzieci generują nowe problemy, mieszkanie bezustannie wymaga nakładu sił, żeby było przyjemnie, praca wymaga stałej nauki, żeby być na bieżąco, a życie codzienne wymaga aktywnej obecności. Mało tego wzięłam na siebie i przyjemność i obowiązek dzielenia się z chętnymi czytelnikami, tym co mnie jako matkę i kobietę i rodzica wzbogaca, czyli czytam, czytam, czytam z uwagą i zaangażowaniem, bo po przeczytaniu chcę się tą wiedzą podzielić z innymi na blogu właśnie.

Czas goni, ja próbuję nadążyć, choć czasem już mi się naprawdę nie chce (starość?), ale nie odpuszczam! Widzę też inne mamy pracujące, zaangażowane, biegające i pięknie dbające o swoje rodziny, i też zastanawiam się nie raz, skąd one biorą na to siły?

A oto dziś, zupełnie przez przypadek spotkałam koleżankę z Liceum Medycznego, 5 lat w jednej klasie. Nie widziałyśmy się z 15 lat, a może i więcej…, krótka wymiana informacji, co u Ciebie? co robisz, jak dzieci? i kiedy zaprosiłam do zapoznania się z tym co piszę, czyli na bloga, usłyszałam: “chyba się nudzisz, że masz czas na takie rzeczy”, stwierdzenie naprawdę mnie zaskoczyło, ale i dało do myślenia, jak nasze działania mogą być odbierane przez innych, bo ja tu z potrzeby serca i pasji czytania, noce zarywam, żeby lepiej żyć, a ktoś sobie myśli, ot, znudzona…

 

Jestem w ciągu

Przepadłam na dobre, już dawno tak nie miałam…, bardzo to lubię, tą milczącą nieobecność, choć jestem na wyciągnięcie ręki. Ja lubię, rodzina mniej, mama musi być na zawołanie, dyspozycyjna, żeby znaleźć w lodówce coś dobrego, odgrzać obiad, a może gofry, a już najlepiej to ciasteczka upiecz teraz, natychmiast! Jak te nasze dzieci wymyślają nam zajęcia, szczególnie kiedy mamy poczucie, że już wychodzimy na prostą, pranie zrobione, nawet powieszone, obiad zjedzony, posprzątane i wtedy się zaczyna…

A ja przepadłam, jestem w ciągu zaczytania, mój ulubiony stan. I to nie jest tak, że masz świetny kryminał, który trzyma Cię w napięciu, brak tu pośpiechu wynikającego z potrzeby dowiedzenia się, co dalej, kto zawinił, kto zabił?

Nie, to zupełnie inny rodzaj zaczytania, przyjemność obcowania ze słowem, z niespieszną historią, a raczej sztuką opowiedzenia tej historii. Miałam tak kilka razy, że treść choć ciekawa, umykała uwadze, bo słowa, język był ciekawszy, a raczej piękniejszy, przeżywałam to przy książkach: Karen Blixen, Trumana Capote, Rilke w biografii Augusta Rodina. Ogromną przyjemność mam z czytania Elżbiety Cherezińskiej i obcowania z jej językiem literackim.

A od dwóch tygodni jestem w ciągu z książkami pani Hanny Kowalewskiej, ileż ja mam przyjemności z tej nieobecności w życiu, które się toczy obok mnie, polecam stan zaczytania i obcowania z pięknym językiem, historia z książek ciekawa, ale sposób opowiadania…, absolutnie nie mam śmiałości silić się na recenzję, czy nawet krótki opis książek, trzeba czasu, żeby z nimi obcować, czego wszystkim paniom, matkom, bakom życzę. I jeszcze jedno, proszę nie sugerować się okładką…

http://hannakowalewska.pl/

 

 

Co dostałam od rodziców i co dam swoim dzieciom?

IMG_2558 Wychowałam się w dużej rodzinie tak zwanej wielodzietnej i bardzo dobrze było mi zawsze z tym. Mam brata i trzy siostry, z czego najmłodsza właśnie osiągnęła pełnoletniość. I o tym chciałam napisać, dlaczego jestem taką mamą jaką jestem…

W dzieciństwie nie przypominam sobie, żeby czegoś nam brakowało (choć mama twierdzi, że wciąż czegoś nie było!) jedzenie smakowało mi zawsze, ubrana też byłam, mama “goniła” nas do pracy, była mistrzynią delegowania zadań, za co jestem jej wdzięczna, bo dziś nie zastanawiam się nad tym czy sprzątać, czy gotować, czy prasować, po prostu to robię. Nie boję się też dzielić obowiązkami z mężem i dziećmi. Nie przerażają mnie ich reakcje i miny:)

Miałam tez dużo swobody, zasady były tak klarowne, a reakcje rodziców przewidywalne, że zawsze wiedziałam kiedy przesadziłam! A przesadziłam nie raz i nie dwa. Konsekwencje też nie zaskakiwały, ale zawsze były przykre.

Mama czuwała nad nami, dbała, prała, gotowała, sadziła i zrywała, karmiła i była obecna przez cały czas, naprawdę. Pamiętam sytuacje kiedy wracałam ze szkoły na przykład i mama nie czekała na nas w domu, to nie było normalne, zwykle wracałam do domu gdzie  była mama, tak oczywista jak powietrze i ciepły obiad (natenczas także oczywisty).

Ale i w pewnym momencie życia pozwoliła nam iść już własną drogą i ponosić konsekwencje decyzji, to nie było łatwe. Tato bardziej przejmował się naszymi emocjami, życzliwie słuchał, przytulił, niewiele mówił…

kuba_02Po drodze bywało, że wściekałam się na rodziców, nie zgadzałam się z nimi i negowałam ich decyzje. Dziś z perspektywy lat i doświadczenia bycia rodzicem, myślę sobie (bo już wiem ile pracy, wysiłku, czasu i zaangażowania wymaga rodzicielstwo), że miałam świetne dzieciństwo, posiadanie rodzeństwa i jasnych granic, poczucie, że jest się kochanym i swoboda w formułowaniu własnych myśli oraz poglądów wśród najbliższych to wyjątkowa sprawa. Nauczyłam się bycia samodzielną i odważną, podobnie jak całe moje rodzeństwo (najlepszym przykładem jest najmłodsza siostra Zuzka, w maju osiągnęła pełnoletniość i właśnie radzi sobie w tak zwanym wielkim Świecie bo jest w Stanach Zjednoczonych, samodzielna, zaradna w obcym wielkim mieście, daje radę. Jestem z niej dumna!)

A jaką ja jestem mamą? Pewnie ocenią to nasze dzieci za jakiś czas…, cel mam jeden, wychować je do samodzielności! Dom w którym panują proste, jasno sformułowane zasady, a reakcje oraz wymagania rodziców też nie są zaskakujące. Bardzo jesteśmy z mamą różne, nasze dzieci nie wracają do mieszkania gdzie czeka mama i podaje ciepły obiadek. Ja lubię wyjść do pracy i zatęsknić za domem, nie jestem obecna w życiu rodziny tak intensywnie jak moja mama, realizuję własne potrzeby, ale zawsze najbardziej lubię wrócić do męża, dzieci, swojego mieszkania i być obecną, zaangażowaną…

 

Kobieta na zakręcie

zakochani3Ten wpis jest jednym wielkim ukłonem w stronę najbliższego mi człowieka, który zawsze stoi za mną murem! Mam za sobą kilka miesięcy zupełnie nowych doświadczeń! Nie był to łatwy czas, na półmetku życia 😉

Straciłam pracę,którą bardzo lubiłam, nieprzyjemne uczucie, ale mój mąż wziął na siebie wszystkie te trudne stany i słowa wypowiadane w złości, był tuż obok i wspierał mnie! Przez wiele tygodni poszukiwałam pracy i próbowałam różnych rzeczy w sensie zawodowym, popadałam w coraz większą frustrację i naprawdę bywałam uciążliwa i na pewno ciężka do zniesienia, a On był, niewzruszenie przy mnie! Nigdy nie powiedział, że coś robię źle, pozwalał mi podejmować decyzje bardzo różne wielokrotnie złe, nie oceniał, cierpliwie czekał na wnioski, które sama ( na szczęście w miarę szybko ) wyciągałam. To był czas w którym nauczyłam się i dowiedziałam o życiu i świecie w którym żyję dużo więcej niż przez ostatnie prawie 20 lat regularnego chodzenia do pracy.Rozsądek męża uchronił mnie przed oszustami, a jego mądrość i spokój pomogły mi w podjęciu ostatecznie (na chwilę obecną) najlepszych decyzji.

Zawsze wiedziałam, że mój mąż jest moim najlepszym przyjacielem, a teraz jestem tego pewna!

Kacper dziękuję…