Co mnie motywuje do czytania? czyli, dlaczego nie kumam “Narodowego czytania”?

Naprawdę nie kumam, nie wiem po co udowadniać całej Polsce, że czytam.  I prezydent czyta i żona prezydenta, aktor czyta i celebryta. Po co to robić? po co czytać od święta, coś co wszyscy z obowiązku przeczytaliśmy i omówiliśmy w szkole średniej, do czego cała ta akcja ma nas zachęcić? zmotywować? przymusić?

Nie wiem, pojęcia nie mam! a tu z każdej strony słyszę i widzę: koszulka z Wyspiańskim, zakładka, kubek plastikowy “Narodowe czytanie” itp. a ja tępa sztuka wciąż nie kumam po co? Tylko proszę nie myśleć, że ignorantką jestem, o nie! sztuka wciąż ciekawi mnie i intryguje! Pojąć tylko nie mogę po co komu narodowe czytanie, kto przystanie, posłucha i postanowi do biblioteki pójść i całe “Wesele” pana Stanisława Wyspiańskiego na spokojnie ze zrozumieniem przeczytać, no kto? I dlaczego właśnie to mam czytać, kiedy biblioteki i księgarnie w szwach pękają od literatury wszelakiej?

A, to jeszcze dodam, że nie tylko “Narodowe czytanie” mi  nie w smak, wszelakie akcje, gdzie ktoś mówi do mnie, weź książkę i przyjdź na rynek, do parku o tej i tej godzinie, bo będziemy wszyscy wspólnie czytać i pobijać kolejny super rekord bo przecież mamy książkę i czytamy, wszystkie takie akcje, też są mi nie w smak, bo ich nie kumam!

Uważam nawet, że przeczą one czytaniu jako takiemu, odbierają obcowaniu ze słowem pisanym ten indywidualny, intymny i bardzo osobisty wyraz. Czytanie jest moją wielką pasją, miłością, jest czymś bardzo moim, bo to ja obcując z literaturą, przepadam, zatracam się, zapominam o bożym świecie i nigdzie nie wychodzę, koszulek nie zakładam, ani się z tym nie obnoszę, bo to jest takie moje i tylko moje w chwili kiedy czytam!

Rzecz ma się inaczej, kiedy przeczytam i kiedy bardzo chcę o tym porozmawiać i przegadać i po przeżywać  to z innymi. I tu zaczyna się przygoda…, kto z moich znajomych, a w dobie internetu i nie znajomych czyta, kto czyta to co ja, i kto chce i ma ochotę o tym pogadać i na to czekam! Rozmowa o literaturze, o przeczytanych stronach, o zdaniach i słowach, o tym co mnie uwiodło, wkurzyło, rozczarowało i zaczarowało…, rozmowa z tymi, którzy też czytają i przeżywają literaturę podobnie do mnie, lub inaczej, to jest pasjonujące, dla mnie oczywiście.

I tego najczęściej mi brakuje, więc zagaduję panie w księgarni i w bibliotece i czasem rozstać się nie możemy, tak nam się dobrze rozmawia, tak się świetnie rozumiemy…, a przecież możliwości takiej nie byłoby gdyby się spotkać na placu na wspólnym czytaniu…

Dlatego tak uwodzą mnie osoby zatopione w książce w parku, na placu zabaw, w autobusie, czekające na kogoś, lub spieszące się, żeby przed kolejnymi obowiązkami zdążyć te kilka stron oswoić, w każdym wieku, w różnych pozach. Żadne tam “Narodowe czytanie”, a raczej moje czytanie, moja przyjemność, moja pasja…

Cały ten wpis popełniłam dziś w nocy, a od rana słucham radia i chciał nie chciał biorę udział w akcji “Narodowe czytanie”, i już wiem czemu to służy? Mam dużą przyjemność z głośnego czytania lektorów i całych słuchowisk, czyli, że dla przyjemności! ok, dziękuję!

 

 

7 thoughts on “Co mnie motywuje do czytania? czyli, dlaczego nie kumam “Narodowego czytania”?”

  1. Lubię słuchać jak ktoś czyta, kiedy ja koszę trawnik. Lepsze to niż słuchanie wycia silnika kosiarki, a i rozwija zwoje mózgu czy wyobraźnię (czytanie) zamiast tylko mięśni (koszenie). Bo z książką to wolę być sam na sam.

    1. słuchanie jest bardzo przyjemne, lubię słuchać książek i ponieważ spędzam w samochodzie zwykle 2 godziny dziennie to z wielka przyjemnością słucham tych pozycji, które wcześniej przeczytałam i odkrywam je na nowo.

  2. Prywatnie zawsze czytamy po cichu. Czytanie na głos ma to do siebie, że jest skierowane do innych. Po co czytamy publicznie? Odpowiedzi może być wiele: bo lektury nas łączą, bo cenimy dobre interpretacje, bo urzeka nas głos czytającego, bo lubimy historie, które już znamy albo szukamy nowych znaczeń dla starych tekstów; bo od czytania z podziałem na role jest już tylko krok do teatru…

  3. Miałem ochotę akurat posłuchać Wesela, bo lubię tą sztukę, ale gdy usłyszałem to dukanie na siłę przez ludzi, którzy chyba czytali za karę, to mi przeszło. I chyba nie tylko mi, bo widziałem, że tylko jedna osoba faktycznie słuchała, ale możliwe, że to była rodzina jednego z czytających.

    1. A ja się “spięłam” kiedy przez kilka dni wciąż słyszałam, achy i ochy i kto to będzie czytał, jakie nakłady ludzi i pieniędzy…, i pan prezydent i jego pani żona! A kiedy rano posłuchałam radia i głośnego czytania na role, to mi się po prostu spodobało…, nie wiem, gdzie Ty słuchałeś?

  4. Akurat też tego nie ogarniam. I cały czas się zastanawiam, czy to chodzi kto ma dobrą dykcję, czyta wyraźnie, zauważa przecinki, odpowiednio akcentuje. Nie wiem. Audiobooki w uszach lepiej znoszę choć nie każdy czytający wpada w ucho.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *