Przeczytałam krótkie zdanie kilka dni temu i nie mogę o nim zapomnieć, myślę i myślę…
“Gdy robimy coś dla bliskich, mniej się o nich martwimy”
Jakie proste, jakie prawdziwe, jakie trudne. Ile czasu zamartwiamy się o jutro, pojutrze, przyszły miesiąc, wakacje, po wakacjach…. Ileż razy zamartwiamy się o dzieci, starzejących rodziców, dziadków, bliskich nam ludzi. I to martwienie się, skupianie na problemach ograbia nas z wielu rzeczy np. z radości i tak naprawdę z bycia uważnym, na to co dzieje się dziś właśnie z naszymi bliskimi, na których przecież zależy nam najbardziej na świecie.
Chodzi o nasz czas i działanie, idąc do pracy oddajemy ten czas za pieniądze na rzecz innych ludzi i przecież też na celu jest ich dobro, nie szkoda nam (mi) w pełni zaangażować się w pomaganie, bycie, wspieranie.
A co z bliskimi? Moja babcia ma 87 lat…, moje dzieci każdego dnia idą do przodu zmieniają się w “mega” szybkim tempie…, mój mąż pięknie się starzeje i też się zmienia, żyjemy i siłą rzeczy każdego dnia, czas dodaje nam urody w kolejnych zmarszczkach, w przemijaniu i trosce. Ile więc robię dla bliskich? jak obecna jestem? jak chcę być obecna w ich życiu? co takiego ostatnio zrobiłam dla bliskich?
no cóż, zawsze mogę zrobić więcej, i zawsze mogę mniej się martwić…
Zgadzam się, zamiast zamartwiać się o to co przed nami i tym co już za nami, powinniśmy cieszyć się tym, co mamy tu i teraz.