Kiedy mówisz: Nie!

umiejetnosc_odmawianiaTrudna nauka odmawiania! Każde nie! które słyszymy, czy to w domu, czy w pracy, na ulicy, w autobusie czy sklepie. Każde “nie” wywołuje złość, piszę tu oczywiście o sobie, ale obserwując moją rodzinę i wielu znajomych podejrzewam, że mamy podobnie. Moja Kalinka widząc jak cierpię, kiedy mówi NIE, nauczyła się i teraz mówi NIGDY, domyślacie się co mi to robi…

Z trudem i z dużym oporem przyjmujemy słowo “nie” od innych. A jeszcze trudniej przychodzi nam stawianie granic i odmawianie, nie zgadzanie się na każdy układ, na każdą propozycję. Tego można by się uczyć od dzieci, ciekawe, że najmłodsi bez problemu stawiają granicę innym, czy to rówieśnikom, czy rodzicom, kiedy czegoś nie chcę, mówią “nie”, a kiedy czegoś chcą wiercą dziurę w brzuchu…, do skutku. Pewnie dawno, dawno temu, umiejętność ta leżała i w naszej młodej, niewinnej naturze, ale z czasem, odkrywamy jej brak. I trzeba się odmawiania uczyć od początku, rzecz jest jeszcze trudniejsza, kiedy odmawiamy naszym najbliższym, a już dziecku…, no jak możesz! Dziecku się nie odmawia (i jeszcze kobiecie w ciąży). Skąd w wielu mamach ta pewność, że spełniając każdą zachciankę dziecka, robi dobrze? Skąd przekonanie, że odmawiając, naraża dziecko na cierpienie, a może i na to, że przestanie być kochana?

Z racji pracy mam wątpliwą przyjemność obserwować wiele mam mocno kochających swoje dzieci, będące na każde skinienie, wezwanie! Mamy udręczone, zmęczone, a często i wykończone. Co śniadanie to szwedzki stół:

-jajo na miękko, proszę bardzo, jednak nie? -kanapka z serem, nie ma sprawy, jednak nie?  -tosty, oczywiście, przeszła Ci ochota?  -no przecież, parówka, proszę bardzo mamy, już nie?

Poważnie, bywam świadkiem takich sytuacji, po pół godzinie matka kipi, jest zła, zmęczona i warczy. Dziecko jest głodne i kończą mu się pomysły co by tu jeszcze wymyślić i nie zjeść, oczywiście ono też jest zmęczone. Zmęczone proszeniem rodzica o postawienie mu granic!

Trudna nauka odmawiania, stawiania granic zaczyna się w wcześniej niż macierzyństwo, a kiedy już mamy dzieci jest obowiązkowa! (temat relacji i porozumienia w związku omijam celowo:)) Po co?

Bo chcemy, aby nasze dzieci miały dzieciństwo i prawdziwy kontakt z rodzicem! Nikt nie musi spełniać wszystkich zachcianek, oddawać władzy dzieciom, które jej ani nie pragną, ani nie wiedzą co z nią tak naprawdę zrobić, czują się zagubione i stają się przedwcześnie dorosłe. Nie mają kiedy nauczyć się rywalizacji, negocjacji, ustępowania czy bycia dumnym ze swoich zachowań. Jak mają sobie radzić w szkole, w budowaniu kontaktów z rówieśnikami czy choćby czerpaniu przyjemności z zabawy? Jak mają nauczyć się stawiać granice, jeśli nigdy tych granic nie poczuli. Jak mają w życiu dorosłym budować partnerskie związki, jeśli nie wiedzą czego chcą, bo w dzieciństwie mogli wszystko, a nic nie przynosiło radości i szczęścia, bo było wymuszone na rodzicu z którym zwyczajnie zabrakło kontaktu. Nie było szans dowiedzieć się co rodzic czuje, myśli, czego chce bo to dziecko podejmowało decyzje!

1031Tak naprawdę czego boi się rodzic, który nie stawia granic dziecku? Sam rzadko czuje się pewnie, rzadko wierzy w swoje możliwości i zdanie…, widzę to i myślę, że to trudna szkoła pomagania rodzicom i wzmacniania ich w poczuciu, że potrafią i mogą samodzielnie decydować o sobie i swoich dzieciach. Myślę, że większość osób, które zagląda na mojego bloga i czyta co myślę to świetne mamy i super ojcowie, jest jednak bardzo dużo “zagubionych” rodziców i przez to nieszczęśliwych dzieci. Trzeba szukać sposobów jak im pomóc…

 

6 thoughts on “Kiedy mówisz: Nie!”

  1. A ja mam wrażenie, że częściej mówię “nie” niż “tak”. Zdecydowanie nie mam problemu z odmawianiem, ale zawsze staram się przytaczać sensowne argumenty, dlaczego “nie”.

    1. wyobrażam sobie, tylko czy w pracy i to z ludźmi młodymi, jest łatwiej, czy trudniej odmawiać?

  2. Faktycznie asertywności można się uczyć od dzieci. I konsekwencji w dążeniu do celu również. Moja w dodatku uczy mnie negocjacji i robi to w tak słodki sposób, że faktycznie trudno jej czegoś odmówić. Zawsze wygrywa.
    I nie chodzi tu o zwykłe “nie”. Np. chce, żebym z nią poskakał. Mówię: “OK, ale tylko raz”. A ona: “A może trzy… a może sześć… ale tatusiu, ja cię tak bardzo kocham i muszę z tobą poskakać”. I jak tu jej odmówić tych sześciu razy? 🙂

    1. doskonale Cię rozumiem, moja najmłodsza córka stosuje metodę “zdartej płyty” naprawdę skuteczna, prośba powtórzona 60 razy, na pewno będzie spełniona…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *