Mówię poważnie, nie wtrącaj się rodzicu kochany bo choć wiadomo, że zawsze wiesz lepiej, to proszę spróbuj i nie wtrącaj się!
Ale o co chodzi? zastanawiasz się, no właśnie: Chodzi o to jak traktujemy konfliktowe sytuacje naszych dzieci i mam tu na myśli zarówno rodzeństwo jak i relacje w piaskownicy, przedszkolu w szkole z kuzynem i sąsiadem. Jeszcze się dobrze dzieci nie rozpędzą w zaciętej walce o obronę racji własnej lub zacietrzewią się na brak racji innych, ledwo głos podniosą, a my już stoimy gotowi aby zareagować. Bo przecież wiem lepiej jakie jest moje dziecko, czego chce i czy aby w tej potyczce sobie poradzi. Niech no tylko ktoś mu powie, już ja pójdę i do wychowawcy, mamę zawołam i dyrekcję też powiadomię.
Skąd w rodzicach ta pewność, że wiedzą lepiej jak zachować się w sytuacji konfliktu, jak problem rozwiązać, nie dopuścić do poczucia porażki u ukochanego dziecka…, szybko więc reaguje.
Rzecz ma się inaczej, kiedy mamy rodzeństwo, w różnym wieku, różnej płci, odmiennych temperamentach. W sytuacji braku porozumienia, która w kilka sekund jest kolejnym kataklizmem na miarę tsunami, trudniej orzec kto ma rację, zaczynamy więc dochodzenie w poszukiwaniu winnego. Wysłuchać każdego, wściekłego i pewnego swych racji dziecka i wybranie najlepszej opcji jest już trudniejsze, zwykle niemożliwe, a sprawiedliwy osąd i rozwiązanie problemu nigdy nie jest satysfakcjonujące. A ile przy tym sami tracimy energii, nerwów oraz czasu, to już tylko my wiemy.
Dlatego rodzicu drogi: nie wtrącaj się! Kiedy staniesz z boku i pozwolisz na niezadowolenie, złość, wyrażenie emocji, zobaczysz, że konflikt dzieci rozwiązały same, i dalej świetnie się bawią, po kilku minutach nie pamiętając już o co się pokłóciły. Historia powtórzy się jeszcze nie raz, może nawet przy okazji tej samej zabawy, jednak dopóki nie dochodzi do ręko czy słowo czynów: nie wtrącaj się!
Pozwólmy dzieciom uczyć się, jak samodzielnie rozwiązywać własne konflikty…