
Nie mam na myśli szczęścia, mowa o zwykłym (niezwykłym) uczuciu radości. Często obserwując młode mamy, próbujące odnaleźć się w nowej roli życiowej, zauważam, że radość największą czerpią, przebywając z własnym dzieckiem. To ten cudowny czas, kiedy uśmiech i każda nowo nabyta umiejętność maleństwa, jest wiadomością dnia i cudem po prostu. Ta radość w mamach jest wciąż obecna, choć opieka i troska nad małym dzieckiem, bywa naprawdę męcząca.
Jednak przychodzi taki czas…
Kiedy nasze pociechy rosną, ta radość z każdą chwilą z nich dosłownie “wyskakuje”, a mamy w poczuciu powinności bycia “najlepszą mamą” na swojej ulicy, zaczynają to uczucie korygować. Na pewno to znacie, poprzez własne doświadczenie, lub obserwację na placu zabaw, autobusie lub kolejce. Jedno dziecko za głośno się śmieje, drugie za głośno śpiewa, pytań za dużo zadaje, a w ogóle to z czego się tak cieszy? I radość będąca naturalną cechą naszych dzieci w naturalny sposób jest negowana, oceniana i poddawana kontroli.

Coraz mniej radości…
Tacy jesteśmy poważni, zapracowani, poświęcamy się w domu, w pracy, w rodzinie. Tacy zagonieni, tyle rzeczy trzeba i muszę, a kawa to już tylko zimna i obiad w biegu. A jeszcze tyle zajęć dodatkowych, żeby te nasze dzieci miały w swoim życiu perspektywy i żeby miały lepiej niż my. Tyle robimy dla naszego otoczenia, tak się staramy, a radości pomimo trudu coraz mniej.
Radość nasza codzienna, jest właśnie tu! Jeśli pozwolimy sobie na chwilę wytchnienia, na czas bez zadyszki i zadęcia, ile to muszę i jak to ja dam sobie radę. Jeśli odkryjemy w sobie znów, to co daje nam radość i spokój, oraz każdego dnia damy sobie przyzwolenie na doświadczanie tych rzeczy, jest szansa na osobistą radość codzienną. Może będziesz musiała chwilę się nad tym zastanowić, wziąć kartkę i przypomnieć sobie, co daje Tobie energię, spokój i radość.

Od tego jakie emocje zagoszczą w Twoim wnętrzu zależeć będzie atmosfera panująca w Twoim otoczeniu. I to nie jest łatwa rzecz, bo te nasze małe słodkie dzieci rosną i zmieniają się, a każdy kolejny rok to nowe wyzwania, nadążania za coraz to starszym i mądrzejszym dzieckiem, nastolatkiem. Ileż to generuje trosk, zmartwień, niepokoju, lęku, no właśnie kto to wszystko generuje? Ostatnio uświadomiłam sobie, jak dobrze mieć realny wpływ na to co myślę, na to jakie pojawiają się we mnie emocje, i na to jak się czuję. Uczę się zmiany sposobu myślenia, wychodzenia z utartych ścieżek, efektem tego są moje emocje i moje samopoczucie. Efektem tego jest poczucie, że tylko ja ponoszę odpowiedzialność za swoje emocje i mam wpływ na atmosferę w domu, w pracy, a nawet w kolejce do apteki…
W życiu rodzinnym i społecznym, lubię to, że mam tą pracę do wykonania osobiście, i chętnie to robię 🙂

Radości!!!
Madziu radośnie się czytało Twoje przemyslenia.