Samoregulacja czy samokontrola?

Słowem wstępu napiszę, że zdolność radzenia sobie ze stresem to dobra i przydatna umiejętność, skoro stresorem jest każdy bodziec, który wywołuje pewną reakcję wewnętrznych układów człowieka. Stresor wywołuje napięcie, na które organizm reaguje zużywając energię, po zużyciu energii następuje potrzeba regeneracji. I tu pojawia się samoregulacja, czyli umiejętność zarządzania napięciem i energią.

Taką przystępną i obrazową definicję znalazłam w książce pani Agnieszki Stążki-Gawrysiak: ” Self – Regulation, nie ma niegrzecznych dzieci” pozycja skierowana jest do rodziców dzieci przedszkolnych. Ja przeczytałam ją jednym tchem, czcionka jest bardzo przyjazna 🙂 A tak naprawdę to świetny pomysł, żeby najpierw opowiedzieć historię, która dla niemal każdego rodzica będzie znajoma, a później przyjrzeć się sytuacji z meta poziomu, w kolejnym rozdziale “dla dorosłego”.

Przeczytacie tu o swoim życiu, bo kto nie miał trudnej sytuacji o poranku, kiedy wszyscy się spieszą, a dziecko nie chce iść do przedszkola. Albo o wyczekiwanych spotkaniach z przyjaciółmi, które różnie się kończą, o lękach i strachu, jedzeniu lub niejedzeniu. O wszystkich tych trudnych sytuacjach, kiedy dziecku kończy się “paliwo”, a dorosły zwykle nie pomaga.

Mam to szczęście, że skończyłam cykl warsztatów “Szkoła dla rodziców i wychowawców”, tematyka książki przepięknie koresponduje z tym, czego rodzice uczą się w czasie tych spotkań. Czytając “Self-Regulation” miałam poczucie, ze mówimy z autorką tym samym językiem.

Jeśli przeczytacie uważnie i poobserwujecie siebie i swoje dzieci na pewno możecie nauczyć się w jaki sposób reagować na trudne zachowania dziecka. Wyzwaniem jest zmiana optyki, ponieważ kiedy jesteśmy w tym samym czasie co nasze dzieci obciążeni stresem, zwyczajnie skupiamy się na sobie i realizacji własnych potrzeb. Dlatego jesteśmy zobowiązani do zadbania o swoją samoregulację np. korzystając ze wsparcia życzliwych, spokojnych przyjaciół, znajomych. Możemy z czystym sumieniem spędzać czas bez dzieci 😉 Dbając o swoje granice, rodzic modeluje podobną postawę u dziecka – uczy je poprzez własne działanie.

Kiedy dziecko jest w trudnych emocjach, nie warto zastanawiać się nad tym, co wypada, lub nie. Jak zareagują postronni obserwatorzy, co się powinno, lub nie powinno zrobić. Rodzic może skupić się na tym, żeby pomóc. Autorka zaleca kontenerowanie (przyjmowanie na siebie) i odzwierciedlanie (odczytanie i nazwanie) emocji. Bycie dla dziecka lustrem w jego emocjach, jest najlepszym i tak naprawdę najprostszym, co może zrobić mama lub tato. Lustro nie ocenia, nie krytykuje, nie zaprzecza, jedyne co w nim widać to odbicie. Taki “lustrzany” rodzic jest największym wsparciem, bo widzi i rozumie, bez zadawania pytań i złoszczenia się. Oczywiście czasem pomocne jest odwrócenie uwagi dziecka od tego co trudne. Jednak zgadzam się z autorką, że absolutnie nie powinna to być podstawowa metoda reagowania na dziecięce emocje. Należy pozwolić tym emocjom wybrzmieć!

Do mnie w temacie trudnych emocji dziecka przemawia jeszcze przykład dr Haima G. Ginotta opisany w książce “Między rodzicami, a dziećmi” (gorąco polecam ten tytuł). Jest tam mowa o tym, że silne emocje nie znikają, kiedy się je zaneguje, można je złagodzić, kiedy słuchacz je zaakceptuje i okaże dziecku zrozumienie i współczucie. Rodzic może być dla emocjonalnej fali dziecka skałą, od której owa fala się odbije i wróci do dziecka z jeszcze większą siłą, ale może być i plażą po której fala emocji się rozleje i spokojnie wróci do dziecka. Naprawdę można plażować z dziećmi o każdej porze roku i bez wychodzenia z domu.

Oprócz kontenerowania i lustrzanego odbicia dla emocji dziecka, świetnie działa fantazjowanie, w wielu sytuacjach dziecko wyobrażając sobie, że jego pragnienie zostaje spełnione, czuje się pokrzepione i ma poczucie, że jest zrozumiane. Jako wartość dodana uczymy nasze dzieci odpowiednio korzystać z daru wyobraźni (bo przecież wiecie, że można wyobrażać sobie najczarniejsze scenariusze-zwykle jesteśmy w tym specjalistami), a tu dobrze wyobrażać sobie rzeczy których pragniemy, bez przywiązywania do wyniku.

Jestem zobowiązana pani Agnieszce za tę książkę, tak przystępnie i ciekawie opisuje zachowania dzieci i ich rodziców, wzorcowo ucząc nas jak radzić sobie z brakiem “paliwa” u siebie i dziecka i skąd to “paliwo” brać. Bardzo polecam, po przeczytaniu nie będziecie mieć wątpliwości, że nie ma niegrzecznych dzieci.

https://www.wydawnictwoznak.pl/ksiazka/Self-Regulation-Nie-ma-niegrzecznych-dzieci/9637

One thought on “Samoregulacja czy samokontrola?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *